Bóg, taniec i kolory
Nasz Bóg jest niesamowity. Ma niezwykły talent do mówienia wieloma językami równocześnie. Do każdego i każdej z nas w wyjątkowy sposób. Zna nas od podszewki i wie, jakimi zdolnościami nas obdarował, co nas porusza, zachwyca, na co jesteśmy wrażliwi. Wierzę, że chce wykorzystywać to wszystko, żeby się do nas zbliżyć - opowiadać nam tajemnice Królestwa, dzielić się swoimi myślami i sercem, słuchać naszych odpowiedzi. Pragnie relacji i chce rozmawiać z nami naszym językiem.
Posługiwanie się słowem nie jest moim pierwszym talentem. Wymaga skupienia uwagi, złapania myśli, opisania jej. Ruch jest czymś innym. Wystarczy, że zatopię się w tym, co czuję w duchu i w duszy. Ciało instynktownie reaguje - kołysaniem, wzniesieniem rąk w geście zbliżania się do Ojca, objęciem siebie tak, jakbym tonęła w Jego ramionach. Tańczę. Kroki, gesty, wirowanie. To nie musi być nic skomplikowanego, nawet trwanie w bezruchu może być tańcem. Dla mnie jest naturalny. Kiedy stoję - tańczę, siedzę - tańczę, leżę - tańczę.
W pewien niezwykły sposób taniec pomaga mi poruszać się w proroczym wymiarze. Zupełnie tak, jakby będąc w ruchu moje duchowe zmysły szerzej otwierały się na myśli i obrazy pochodzące od Niego. Czasem, kiedy modlę się tańcem, mam wrażenie, że dotykam Jego serca. To jest to głębokie uczucie wzajemności, pełni zrozumienia i pewności, że Ten, którego kocha moje serce jest mój, i ja jestem Jego.
Bóg stworzył pełną gamę emocji i napisał sporo historii - tych z Biblii i tych z naszego życia. Ciągle tworzy nowe. Część z nich czeka na to, żeby być opowiedziana tańcem. To może być coś, co chcemy powiedzieć Bogu i coś, co On chce przekazać nam.
Bardzo często, żeby pomóc sobie wyrazić to, sięgam po flagi, sztandar. One mają różne kolory, a kolory to dla mnie dodatkowe słowa. Są uzupełnieniem tańca, kolejnym narzędziem. Zdarza się, że w wyobraźni widzę kolory modlitwy, która płynie - pianina, gitary, wokalu i innych instrumentów.
Czasami ten kolor wydaje się nie pasować, nieco odbiegać. W końcu jeśli każde wyśpiewane słowo mówi o świętości i wszechmocy Tego, którego oczy są jak płomień ognia, to powinnam sięgnąć po kolor złoty jako kolor chwały albo bursztynowy dla podkreślenia Jego potęgi, prawda? Zwykle tak jest. Czasem jednak widzę odcień intensywnego różu. Albo przepiękny, głęboki niebieski. Albo zielony. Nie pasuje? Wydaje się, że zupełnie nie, ale... z Panem Bogiem czasem trzeba być odważnym i zaryzykować. Zaufać, że jeśli pokazał pierwszy krok, pokaże i następny.
Wtedy pytam. Może to jest coś, co czeka na odpowiedni moment?
Może Tato chce jeszcze bardziej i mocniej przekonać nas o swojej miłości, przytulić i ukoić, dlatego pokazuje mi różowy? A może różowy to nadzieja nowego poranka? Może chciałby przyjść jako tchnienie, które przywraca suche kości do życia. Czy otwiera przestrzeń dla uzdrowienia i stąd kolor zielony? To może też być oliwa i namaszczenie albo opowieść o cudownym ogrodzie zasadzonym przez Boga. Niebieski - czy to znak poruszającego się Ducha Proroczego? A może to źródło wody żywej, której każdy łyk odświeża i odnawia? Albo rzeka, w której możemy zanurzyć się po kolana, po pas, po szyję, całkowicie.
Może srebrny dym naszej ofiary wznosi się prosto do nieba, może Bóg przychodzi ze swoim oczyszczeniem. Może właśnie naucza nasze serca o Bożym Słowie, które niczym miecz przenika do głębi. A brąz? Zawsze kojarzył mi się z bramami i strażnikami na murach.
To tylko mały kawałek. Tato chce z nami rozmawiać i być blisko, wykorzystywać nasze zmysły. Przed nami wiele rzeczy, którymi chce się podzielić. Zachęcam Ciebie, i siebie też, żeby zadać Mu pytanie: jak chcesz mówić do mnie dzisiaj?
Wiktoria Piechucka